Dom Sabały

Dom Sabały

Dla równowagi proponuję obejrzenie chałupy skromnej, starej, ale mocnej legendą byłego mieszkańca. Mowa o domu Jana Krzeptowskiego Sabały. Za sanktuarium jeszcze 5 minut ul. Skibówki na zachód; obok baru po prawej stronie, opatrzonego makietą wielkiego kufla piwa, należy skręcić w lewo, w asfaltową drogę. Dom Sabały stoi po lewej stronie przy ul. Krzeptówki 8c.

Jan Krzeptowski Sabała

Mało kto może powiedzieć o sobie, że ani przez jeden dzień w życiu nie był nieszczęśliwy. Sabała tak mówił i wszystko wskazywało na to, że nie kłamał. Dziś już nie wiadomo, co z bogatego życiorysu było faktem, a co baśnią, ale był on najbardziej fascynującą postacią Podhala, jak amen w pacierzu. Urodził się w 1809 r. jako Jan Gąsienica, jednak z czasem zaczęto używać w jego rodzinie przydomka Krzeptowski jako nazwiska właściwego. Powszechnie zwany Sabałą, mniej powszechnie Sablikiem lub Czakorem, był porównywany do Ezopa, Homera, Ostatniego Mohikanina itd.

Dyć jo se Krzeptowski, mom nowe kyrpioski,
a ty takik ni mos – coz to za cud boski?
Kościółek z desculek, a karćmićka z tarcic –
za swoje pinioski jo se zawse ślakcic. *

Młodość miał burzliwą, owianą mgłą tajemnic i niejasności. Podobno był zbójnikiem. Mówili, że siedział w więzieniu, że brał udział w powstaniu chochołowskim. Na pewno zaś kłusował i polował. Chociaż nie był nigdy przewodnikiem tatrzańskim, w wieku 66 lat otrzymał honorową odznakę przewodnicką, którą z dumą nosił aż do śmierci. Nie umiał pisać ani czytać. Rzadko bywał w domu, mimo że miał rodzinę i gospodarstwo, co nie podobało się starszym gazdom. Nie był przesadnie religijny, szanował Stolarczyka, ale za ks. Kaszlewskim nie przepadał.

Muzycka mi grała, muzycka śpiewała,
muzycka z pasieka pinioski zabrała. *

Przeszedł przez życie z wielką fantazją. Nie było lepszego gawędziarza i humorysty. Latem i zimą opuszczał dom, wędrował na Orawę, do Liptowa, na Węgry. Patrzył, zapamiętywał, a potem przy ognisku albo na posiadach snuł opowieści o niedźwiedziach, duchach gór, śpiących rycerzach i o wszystkim, co jego sokole oczy wypatrzyły lub bystra głowa wymyśliła. W Sabalowym gadaniu zawierał się największy skarb górali – ich tradycja i ludowa mądrość. I nie byłby Sabała Sabałą, gdyby nie przygrywał na gęślach, pomagając w opowiadaniu. Bartuś Obrochta grał może kunsztowniej, ale Sabałowe nuty, choć zgrzytliwe i surowe jak skały, były piękne i prawdziwe. Nikt inny nie grał tak dawnych pieśni. Sabała zdobył wielką sławę nie tylko w Polsce, ale na Węgrzech i Słowacji. Udało mu się być prawdziwie ślebodnym człowiekiem.

W polu owies, w polu owies, w lesie mek,
kieby nie to śwarne dziewce, bylbyk zdek. *

Sabałę docenili w pełni przyjezdni, głównie artyści i inteligencja – Chałubiński, Witkiewicz, Sienkiewicz, Modrzejewska, Paderewski, Dembowski, Tetmajer i inni. Dostrzegli jego góralskość i indywidualność. Słuchali gawęd, potem je spisywali. Sabała stał się bohaterem dzieł literackich i narratorem opowieści. Muzycy wychwytywali nuty, aby na ich podstawie opisywać muzykę góralską. Gorliwie szukano jego towarzystwa na posiadach, podczas górskich wypraw, w karczmie, w prywatnych domach. Każdy chciał poznać żywą legendę Tatr, fotografować i portretować.

Sabala był mądrym, doświadczonym człowiekiem, którego można nazwać artystą życia. Popatrzcie na jego zdjęcie, na twarz o ostrych, szlachetnych rysach, które nawet na starość nie straciły wyrazistości. Takiej twarzy nie wypracuje sobie byle kto. Sabala zmarł w wieku 85 lat. Tuż przed śmiercią podniósł się z pościeli i popatrzył na góry. Podobno nie chciał przyjąć ostatniego namaszczenia z rąk księdza Kaszlewskiego, mówiąc, że skoro niedługo spotka gospodarza, nie będzie gadał z parobkiem. Pochowano go na starym cmentarzu, a do trumny wybitej białym suknem włożono gęsliki i ciupagę.


* Słowa piosenek pochodzą z książki Sabałowe czasy St. Nędzy-Kubińca.