Kalatówki
W stosunkowo krótkim czasie można dojść z Kuźnic do schroniska na Kalatówkach, mijając po drodze dwa interesujące obiekty sakralne. Pierwszy napotykamy już po 15 minutach drogi po łagodnym stoku. Drewniana brama po lewej stronie prowadzi na teren niewielkiego klasztoru zaprojektowanego przez Stanisława Witkiewicza dla Adama Chmielowskiego, błogosławionego Brata Alberta. Budynki klasztorne prezentują styl zakopiański, choć ewangeliczna prostota i pokora spowodowały z pewnością nietypowe ograniczenie w ozdobach i zróżnicowaniu linii. W pierwszej kolejności dochodzi się do klasztoru i otwartej dla zwiedzających kaplicy Świętego Krzyża, skąd czasami zza ściany słychać śpiewy sióstr albertynek – gospodyń obiektu; następnie dociera się do drewnianej chatynki nazywanej Domkiem Pustelnika, służącej niegdyś Bratu Albertowi za samotnię, czasami także za miejsce przyjmowania gości potrzebujących wsparcia i rady. Wśród takich znaleźli się Józef Conrad, Stanisław Przybyszewski, Stefan Żeromski i inni. W dwóch pomieszczeniach znajdują się pamiątki po błogosławionym franciszkaninie – proste łóżko, relikwiarz oraz wystawione na sprzedaż widokówki i wydawnictwa kościelne. Godny uwagi jest portret Brata Alberta z chłopcem pędzla Leona Wyczółkowskiego. Zwiedzać można codz. w godz. 9.00-12.00 i 14.00-16.00.
Adam Hilary bernard Chmielowski (1845 – 1916) – Mając 18 lat. wziął udział w powstaniu styczniowym i na skutek odniesionej rany został kaleką. Młodość spędził w Paryżu, Monachium i Warszawie, gdzie studiował malarstwo. W Monachium poznał Stanisława Witkiewicza. Pierwsza decyzje wstąpienia do klasztoru podjął, gdy miał 36 lat, ale widocznie była przedwczesna, bowiem po zaledwie kilkumiesięcznym nowicjacie u jezuitów zrezygnował, pogrążając się w głębokiej depresji. Prawdziwe powołanie odnalazł jako 43-letni mężczyzna w 1888 r„ wstępując ponownie do klasztoru – tym razem do franciszkanów – i od tego momentu rozpoczął jako Brat Albert działalność wśród ludzi z marginesu społecznego, bezdomnych, nieuleczalnie chorych, wśród starców i młodzieży, odrzuconych przez dom i instytucje opieki. Jego idee przetrwały do dnia dzisiejszego: w całej Polsce funkcjonuje ponad 40 schronisk udzielających pomocy ludziom bezdomnym.
Po przeciwnej stronie drogi odchodzi na północny zachód ścieżka wśród lasu, którą w niespełna 20 minut można dojść do siedziby braci albertynów na Śpiącej Górce. Oprócz klasztoru i skromnej kaplicy, można podziwiać wspaniały widok Tatr, nieskalany kominami wieżami ani masztami. Tylko drzewa i góry.
Pod kaplicą mógłby siedzieć gazda na pieńku:
– O Jezu, Jezu, Jezu…!
A przechodzący obok spytałby:
– Co Wam, gazdo?
– O Jezu, Jezu, Maryjo Ludźmierska Panienko…!
– Chorzyście, czy co się stało?
– O Jezu, Jezu, kielo piykne te góry!
Około sto lat temu poprzedników dzisiejszych albertynów można było zobaczyć zimą, jak w brązowych habitach pruli przez śniegi na nartach, podpierając się jednym kijkiem, spiesząc na ratunek ludziom zaginionym w górach. Dodajmy, że narciarstwa uczył ich Stanisław Barabasz, ojciec polskiego skiingu i pierwszy narciarz tatrzański.
Po powrocie ścieżką do drogi można iść albo w prawo na Kalatówki, gdzie znajduje się schronisko i skąd prowadzą szlaki na Kasprowy Wierch, Ścieżkę nad Reglami i Giewont, albo w lewo, do Kuźnic.
Schronisko na Kalatówkach
Droga do schroniska na Polanie Kalatówki (nazwa pochodzi od nazwiska długoletnich właścicieli tych gruntów, Kalatów), jest ładna i niezbyt męcząca. Na dojście do Kuźnic wystarczy z powodzeniem niecała godzina z postojem na kanapkę.
Schronisko, a właściwie hotel górski, który wygląda na tle zalesionych zboczy jak architektoniczne nieporozumienie, jest najpopularniejszym ośrodkiem narciarstwa. Taką sławą cieszy się od czasów pierwszych zawodów narciarskich, które odbyły się w 1910 r. Zimą ciągną tu tłumy chcące skorzystać z dwóch wyciągów orczykowych. W latach ostatniej wojny schronisko na Kalatówkach nazywane Berghaus Krakau pełniło rolę ulubionego miejsca rozrywki niemieckich notabli.