Magia i mistycyzm

Gdyby zagłębić się w mistyczno-magiczny świat górali, znalazłoby się wytłumaczenie dla wielu zwyczajów i przesądów. Wystarczyłoby też materiału na parę niezłych horrorów.

Dla ludzi żyjących z dala od miast i cywilizacji, obcujących na co dzień z fascynująco piękną i jednocześnie śmiertelnie niebezpieczną naturą gór, świat nadprzyrodzony istniał na równych prawach z realnym. Każde zjawisko atmosferyczne, fizyczne, przyrodnicze miało symbolikę, wytłumaczenie i przeznaczenie. Ogień ochraniał przed złem i oczyszczał. Aby zapewnić dobry i bezpieczny wypas owiec, przynoszono wiosną na hale specjalnie święcony węgielek i podtrzymywano jego żarzenie aż do jesieni. Gdy zgasł – spodziewano się nieszczęść i plag. Chmurami i deszczem rządzili płanetnicy, którzy przybierali wygląd trzęsących się z zimna i przemoczonych starców o orlich rysach. Niektórzy górale znali się z duchami osobiście i układali się z nimi co do pogody i deszczu. Sposobem na odegnanie złego płanetnika, który sprowadzał ulewy i burze, było sypanie do płonącego ogniska mąki i specjalnych ziół.

Do świata zwierząt, w dawnych czasach bliższego człowiekowi, posiadali mieszkańcy Tatr symboliczny klucz. Kot był pożyteczny, bo odstraszał czarownice – chcąc odegrać się na jednej z nich, zakopywano żywego „biedaka” pod progiem stajni.

Kość czarnego kota otwierała zamki i czyniła niewidzialnym. Łasicy należało okazywać wszelkie względy, gdy ofukała, to delikwent stawał się zły. Niedźwiedzie uosabiały siłę i dlatego polowace zabijając je, w pierwszej kolejności zjadali ciepłą wątrobę, aby stać się podobnie mocnymi. Kiedy rodziły się młode owieczki, pierwszą z nich poświęcano wilkom na pożarcie, aby te w przyszłości nie napadały na stado. Największą grozę wśród górali budziły żmije, nawet zdechłe, a najstraszniejszym potworem był smok zamieszkujący turnie i jaskinie tatrzańskie. Utożsamiano go także z wiatrem halnym, posądzano o wszystkie najgorsze zjawiska i plagi – burze, niepogody, głód, zarazę itp. Z pogranicza świata zwierzęcego i fantastycznego pochodził popularny w wierzeniach Podhalan wilkołak, który składał się w połowie z człowieka, a w połowie z wilka. Bardzo mocno zakorzeniona wiara w duchy i topielce pewnie do dziś jeszcze nie zaginęła. Wśród duchów wyróżniano dziwożony, strzygi, baby-jędze, siodła (zmory duszące w nocy), mamuny, które wciągały ludzi do ziemi, i boginki. Istniała też instytucja czarowników, działająca bardzo aktywnie do XIX w. Według przekonań ludu czarownicy byli ludźmi, którzy weszli w kontakt ze złymi albo dobrymi duchami i zawarli z nimi pakt przypieczętowany krwią. Różnili się oni między sobą miejscem w hierarchii i stopniem wtajemniczenia. Za usługi pobierali opłaty, najczęściej w naturze. Z pokolenia na pokolenie przekazywali ustnie arkana wiedzy. Owczarz był czarownikiem, który zajmował się hodowlą owiec i pasterstwem. Najczęściej był nim baca, który cieszył się autorytetem i szacunkiem społeczności. Jego gusła miały zabezpieczać trzodę przed nieszczęściami i zaklęciami innych. Czarownictwem parały się także kobiety. Patronką ludzi zajmujących się czarami była św. Lucja.

Wierzono, że gdy juhasowi podobała się kobieta, a nie była mu przychylna, musiał on wziąć pukiel włosów i skrawek spódnicy jakiejkolwiek dziewczyny i spalić je na skrzyżowaniu dróg o pełni księżyca. Potem powinien zebrać popiół, z lubczykiem zaparzyć i wywar na każdej drodze wylać za siebie trzy razy, nie oglądając się. Po takim zabiegu każda na pewno dziewczyna przyleci, a ta, której włosy i spódnica posłużyły do spalenia, najszybciej. Hej!

Wczasach panowania wśród polskiej inteligencji „chłopomanii” – mody na wszystko co ludowe, baczniejszą uwagę poświecono dziewczętom pochodzącym z ludu. Do góralek przylgnęła opinia urodziwych, temperamentnych i obdarzonych niewinną (?) zalotnością. Zdarzało się, że góral brał chętniej za zonę nie-dziewice, bo ta, która co się innym podobała, musiała być pewnie piękna i godna pożądania.

Osobną kategorią kobiet z Podhala były tak zwane boginki, czyli młode dziewczęta, które napiętnowane przez księdza za złe prowadzenie się uciekały w góry. Tam pomagały zbójnikom lub myśliwym nosić zwierzynę, stać na czatach; były zwinne, nieuchwytne i z czasem owiała je legenda. Podobno za ich sprawą miały padać owce, krowom wstrzymywało się mleko, a kury nie dawały jaj. Mówiono po wsiach, że boginki prześladowały położnice, którym zabierały dzieci i podrzucały swoje. Potomstwo wyrastało na głuptaków i dożywało maksymalnie 15. roku życia. Były ponoć brudne, czarne, niechlujne i według przekonań zamieszkiwały w jamach nad strumieniami. O wpływie boginek na notowania giełdowe legenda nie wspomina.