Ulica Małe Żywczańskie

Ulica Małe Żywczańskie

Jest wąska, ale za to dość długa. Na jej przykładzie najlepiej widać, jak intensywnie rozwija się współczesna zabudowa Zakopanego. Obok starych, tradycyjnych domków stoją stylowe wille i bardzo ciekawe przykłady architektury współczesnej bazującej na stylu góralskim. Uliczka wije się wzdłuż Białego Potoku i dochodzi do ul. Strążyskiej. W połowie Żywczańskich znajduje się przejście przez mostek do ul. Tetmajera i dalej do Grunwaldzkiej. Gdyby iść dalej w stronę Strążyskiej, przy zakręcie pod nr. 9 można zobaczyć skromny dom bez ozdób, z oknami okolonymi jaśniejszym drewnem dla dekoracji. Należał on do rodziny Obrochtów, a w okresie międzywojennym mieszkał tutaj syn Bartłomieja Obrochty – Jan Obrochta Bartków. Za jego gazdowania przy Małych Żywczańskich 9 zbierały się znakomitości – Karol Szymanowski, Jarosław Iwaszkiewicz, Karol Stryjeński, Rafał Malczewski, Jan Gwalbert Henryk Pawlikowski – aby spotkać się z autentyczną kulturą góralską.

BARTŁOMIEJ (BARTUŚ) OBROCHTA (1855-1926) – Przeszedł do historii jako najznakomitszy muzyk góralski. Jego grą na skrzypcach zachwycał się Tytus Chałubiński, kompozytorzy, np. Paderewski i Szymanowski, czerpali z niej natchnienie wielkich dzieł opartych na motywach podhalańskich. Bartuś założył kapele góralską, w której grali jego synowie, potem wnuk. Był też zawodowym przewodnikiem tatrzańskim i przez parę lat prowadził schronisko w Starej Roztoce. Zmarł w drodze powrotnej z posiadów góralskich w okolicy wylotu Doliny za Bramką. W gazecie napisano wówczas: Nie na pościeli, lecz jak honornemu chłopu przystało, w lesie tatrzańskim wydał swe ostatnie tchnienie Bartuś Obrochta.

Willa Atma

U zachodniego krańca Małych Żywczańskich, za miejscem, gdzie Spadowiec wpada do potoku Młyniska, docieramy do biegnącej z północy na południe ul. Strążyskiej, do której można także dojść od strony ul. Orkana. Gdyby z Placu Niepodległości w okolicach kina Sokół kierować się na zachód ul. Orkana, po minięciu ostrego zakrętu i mostu na Młyniskach doszłoby się w przeciągu 5 minut do ulicy Kasprusie, która w dalszym biegu na północ przechodzi w ulicę Strążyską. Stojąc na moście i patrząc w prawo, czyli na północ, można zobaczyć na pierwszym planie w dolince nad potokiem drewnianą willę z gankiem i werandą. Jest to Atma, nazywana przez złośliwców „willa Astma”, w której urządzono Muzeum Karola Szymanowskiego; czynne codz. oprócz pn. w godz. 10.00-16.00, w pt. wstęp bezpłatny.

Wprawdzie Szymanowski mieszkał przy Kasprusiach tylko 6 lat – od 1930 do 1936, ale zarówno sława i klimat Atmy, jak i zgromadzone w niej pamiątki powodują, że właśnie to miejsce nad szemrzącym potokiem Młyniska na wieczne czasy związano z kompozytorem ściślej niż jakiekolwiek inne.

Dom, który przez lata spełniał rolę pensjonatu został wybudowany dla Jana Kasprusia Stocha w 1905 r. w stylu zakopiańskim. Nazwę wymyśliły dwie mieszkające tu przed Szymanowskim pensjonariuszki, siostry-filozofki, a słowo atma pochodzące z sanskrytu oznacza spokój duszy, nirwanę.

Zwiedzając cztery pomieszczenia muzeum można się zgodzić, że nazwa jest adekwatna – panują tu harmonia i spokój, o ile nie ma zbyt wielu zwiedzających. W pierwszym pokoju za szatnią, gdzie mieszkał niegdyś służący mistrza Felek, urządzono wystawę fotografii dotyczących losów Karola Szymanowskiego od dzieciństwa po ostatnie chwile. W następnej sali z fortepianem marki Seiler, w której odbywają się koncerty i spotkania, zebrano fotografie znajomych i przyjaciół Szymanowskiego, z których wielu było związanych z Zakopanem. Widzimy Makuszyńskiego, Witkacego, Kasprowicza, Iwaszkiewicza i wielu innych. Na ścianie z oknami zwraca uwagę portret Eugenii Dunin Borkowskiej, nic w tym dziwnego – jest autorstwa Witkacego. Jednak bardziej ciekawe wydają się dwie następne izby o wystroju sprzed 60 lat – jadalnia i gabinet. W jadalni, w oszklonych szafach umieszczono przedmioty osobistego użytku: inhalator podróżny, etui z przyborami do toalety, ubranie koncertowe, karty do pasjansa, ołówek, lufkę do papierosów i inne bibeloty należące do światowego gentlemana-artysty epoki sanacji, prywatne pamiątki Szymanowskiego, książki, obrazy, nuty. Gabinet jest najbardziej autentycznym wnętrzem i dlatego wstępu dalej niż za próg broni rozwieszony w futrynie sznur. Tu gospodarz komponował i przyjmował gości. Często grywał na stojącym w rogu pianinie, które należało do jego lekarza i przyjaciela Olgierda Sokołowskiego. Jeszcze tylko rzut oka na malowniczą werandę, wypełnioną wiklinowymi meblami, na której dobrze się słucha muzyki Szymanowskiego, towarzyszącej dyskretnie zwiedzaniu muzeum.